Gra w trzech słowach: strzelanka, zombie, akcja.
Uwaga! Opinia jeszcze nie pełna, ponieważ jeszcze nie przeszłam wszystkich kampanii. Co nie znaczy, że nie mogę podsumować całościowo fabuły ;]
O nie, to znowu zombie! Kto by się spodziewał? Nie martwcie się ludzie! Leon, Chris i reszta wesołej brygady przybywa na ratunek!
O nie, to znowu zombie! Kto by się spodziewał? Nie martwcie się ludzie! Leon, Chris i reszta wesołej brygady przybywa na ratunek!
Inna odmiana wirusa atakuje i ponownie trzeba go zatrzymać. Koniec. To powinien być oficjalny opis gry.
Od strony technicznej:
- Graficznie wygląda na porządnie wykonaną. Zwłaszcza animacje, które Japończycy z każdą grą robią coraz bardziej realistyczniejsze... albo przynajmniej się starają.
- Żadne błędy nie rzuciły mi się w oczy. Może czasem wrogowie nagle tracili swą inteligencję, co sugerowało ich wpadanie w ściany, czy słupy, jednakże szybko wracali do prawidłowego stanu rzeczy. Zdarzały się też pojedyncze przypadki nie załadowania się niektórych skryptów, co uniemożliwiało kontynuowanie rozgrywki. Na szczęście tylko sporadycznie.
- Muzyka i efekty dźwiękowe były w porządku. Jakoś strasznie mi się nie podobały, ponieważ nie pamiętam dokładnie żadnej melodii prócz tej z menu.
- Gra chodziła u mnie płynnie. Czasem lekkie, minimalne ścinki, ale ogólnie nie miałam żadnych problemów z grą.
Od strony fabularnej:
Resident Evil 6 dzieli się na 4 kampanie przeplatające się nawzajem i tak też podzielę swoje spostrzeżenia, co do każdej z nich:
- Fabularnie jakoś strasznie nie zachwyca, lepiej traktować tę część jako grę akcji, gdzie nastawiamy się na dużo strzelaniny, biegania, unikania, no i oczywiście mnóstwo zombie... i zombie... i pseudomądrych zombie.
- Bywają także zagadki, które zawsze w jakiś sposób ubarwniają rozgrywkę. Tutaj miło się rozwiązywało, co pozwalało ochłonąć po tępym strzelaniu w przeciwników.
- Znajdźki, moje ulubione w każdej grze i równocześnie rzecz, która zmusza nas do ciągłego powtarzania prawie każdego poziomu/rozdziału w tym przypadku obiema postaciami. Niesamowicie satysfakcjonujące jest znalezienie każdej, chyba że ktoś nie lubi tego elementu w grach.
- Poboczne postacie bardzo "interesujące", np. ten profesorek, którego imienia nie pamiętam, ale był super duper wkurzający. A tak na serio, kto by ich pamiętał? Tu trzeba zabijać zombie, a nie jakieś pogaduchy robić.
- Wrogowie całkiem ciekawie zrobieni, zwłaszcza ślicznotka, która miała problemy z gazami. Pan "żyję wiecznie i będę za wami latać, bo szukam przyjaciół" potrafił śmieszyć swą inteligencją. No i... to... coś z tym... czymś na plecach też był bardzo sympatyczny oraz na swój sposób... śliczny (mimo dziwnego "trądziku")? Tak na poważnie, to bywały ciekawe mutacje, lecz bywały także dziwnie żałosne.
- Nie liczyłabym na specjalny zestaw broni w tej grze. Raczej jest podstawowy: zywczajna strzelba, zwyczajna snajperka, zwyczajny karabin itd. Natomiast walka wręcz potrafi być bardzo śmiechowa i z tego jestem zadowolona.
- Nowe iPhony, smartfony? Nie! Mega wypaśne komórki z holograficznymi ekranami(?)! Mój ulubiony element w Resident Evil 6. Niesamowicie ciekawie wyglądają te urządzenia. Zaintrygowały mnie od pierwszego ukazania się w grze.
- Straszne momenty? Nie. To może chociaż Jump Scary? Meh, ani trochę.
- Końce rozdziałów Leona i Heleny oraz Jake i Sherry są bardzo przewidywalne. Właściwie to każdy ich krok był przewidywalny. Jasny gwint! To w końcu gra akcji o zombie, czy da się wymyślić coś oryginalnego w takim ograniczeniu? Nie czepiajmy się.
- Naprawdę? Nikt nie pilnuje tych wirusów, żeby nie wydostały się z laboratorium? Po tylu wpadkach? Czy komuś się w ogóle opłaca to robić? Zwolniłabym wszystkich za te poważne niedociągnięcia... och! Czekaj! Zamienili się w zombie -.-'
Resident Evil 6 dzieli się na 4 kampanie przeplatające się nawzajem i tak też podzielę swoje spostrzeżenia, co do każdej z nich:
- Leon i Helena - ogólnie klimat zamierzony był na klasycznego Resident Evil. No niby można odczuć ten klimat, sama nie wiem. Ciężko w tej grze wczuć się w klimat, gdy gra przypomina zwykły film akcji. Co nie znaczy, że było źle. Bywały momenty ciekawe, Heleną i Leonem zwiedzamy wiele różnorodnych lokacji, a sami bohaterowie są świetnie dobraną parą. Dzieje się bardzo dużo, chociaż mało strasznych rzeczy, to i tak interesujących.
- Jake Muller i Sherry Birkin - no cóż, ta kampania nie zabłysnęła zbytnio czymś ciekawym. Często bywały momenty, kiedy się nudziłam. Lokalizacje są mało interesujące, sama rozgrywka wydawała mi się niezbyt wciągająca. Niektóre elementy były warte uwagi, jak choćby przyjemna chwila skradanki. Reszta denerwowała, przykładowo pościg na motorze, mimo iż zaskakujący (reakcja typu: no chyba nie!), to ogromnie irytujący.
- Chris Redfield i Piers Nivans - jeszcze nie przeszłam. Czekam, aż Sir poprawiać przestanie zmieniać gry, co pięć sekund, a później je zostawiać >:[ No przecież jakaś szczątkowa fabuła tutaj jest, szkoda zostawiać!
- Ada Wong - to samo, co wyżej.
Na razie zdecydowanie polecam dla wspólnej rozgrywki wymagającej współpracy. Było mnóstwo sytuacji, gdzie dławiłam się ze śmiechu razem z kompanką, widząc jakże epicko zabijamy z kopa nawet bossów, biorąc "marysię" w drażach, czy wspólnie otwieramy drzwi, które mogła otworzyć spokojnie jedna osoba. Krótko mówiąc, gra jest nawet bardzo dobra, gdy traktujemy ją jako akcję, a nie survival-horror.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moi przepiękni oraz fantastyczni czytelnicy!
1. Żadnego bluzgania!
2. Obowiązuje szacunek dla każdego!
3. Zanim opublikujesz komentarz sprawdź, czy nie zrobiłeś błędów!
4. Żadnego reklamowania się i innego spamowania!
5. Swoją krytykę poprzyj argumentami!